10 lat bez Henryka Jagodzińskiego

Z nowym tysiącleciem, tysiące nowych nadziei, ale cóż – termin”. Te słowa, to jeden z dwóch ostatnich aforyzmów (zwanych przez autora „ przebłyskami”), które napisał Henryk Jagodziński, twórca wrocławskiej szkoły aforystów, a jednocześnie współpracownik Słowa Polskiego, 30 grudnia 1999 roku, dwa dni przed śmiercią.

Umysłowo jak zawsze błyskotliwy, choć fizycznie bardzo już słaby Henio, lękał się magicznej dla niego daty 2000 roku i jakby przeczuwał, że już jej nie przeżyje. Dane mu jednak było, choć jeden tylko dzień, cieszyć się radością Nowego Roku. Tego samego dnia napisał też Henio, poruszony śmiercią Jerzego Waldorffa : „Pan Bóg robiąc remanent tysiąclecia powołał Jerzego Waldorffa jako konsultanta spraw polskich”. Jeśli Waldorff, walczący zawsze o właściwe miejsce w życiu narodu dla muzyki i szerzej – polskiej kultury – jest od tych spraw boskim konsultantem, to Henio z pewnością został w zaświatach doradcą od słowa polskiego. Tego w cudzysłowie , jako że 40 lat publikował swe „przebłyski”, fraszki i felietony w dolnośląskim „Słowie Polskim”, jak też i tego normalnego słowa. Swymi filozoficzymi, dobrotliwie ironicznymi aforyzmami na temat człowieka i czasów, w których mu przyszło żyć, uczynił je nieśmiertelnym. Wielokrotnie byłem świadkiem, jak słowo pod piórem Henia stawało się aforyzmem, wpisywanym natychmiast do notesu, z którym Henio nigdy się nie rozstawał.

Jak słusznie stwierdza we wstępie do antologii „Współczesna aforystyka polska” wybitny badacz dziejów aforyzmu prof. Joachim Glensk, aforyzm, mimo iż swą genezą sięga starożytności, należy do najmniej zbadanych form literackich. „Aforyzm – zwięzłe zdanie wyrażające jakąś myśl filozoficzną, moralną lub regułę życiową”, jak głosi definicja w słownikach języka polskiego, nie cieszy się nadmiernim zainteresowaniem ani teoretyków literatury, ani też jej historyków. Stosunkowo najwięcej uwagi poświęca mu jeszcze krytyka literacka, ale raczej w aspekcie przedstawiania biografi twórców, niż badania zawartości utworów. Czyżby winni byli sami autorzy? Jeśli bowiem Henryk Jagodziński stwierdza żartobliwie, że „gdy aforysta się streszcza, nie ma właściwie już nic do powiedzenia”, to co tu badać? Szczególnie, gdy i w innym miejscu twórca powiada: „Aforyzm – utwór, w którym pointa leży na początku, a dalszego ciągu w ogóle nie ma”.

Niestety, nie tylko krytyka niepoważnie traktowała owe finezyjne, przewrotne nieraz, zawsze jednak pełne mądrości, literackie słowne cacka. Przez długi czas wstrzymywano się przed przyjęciem Henia w szeregi Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Literatów Polskich. „Co to za utwory, jedno zdanie” – z lekceważeniem odnoszono się do tej najmniejszej formy literackiej. „Ale jakie!” – odparowywał autor. „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się – to też tylko jedno zdanie, a chyba nie powiecie, że bez znaczenia”. Nie powiedzieli, i w ten sposób Henio, stał się nie tylko bywalcem klubów, ale i członkiem stowarzyszeń twórczych.

Bogactwo duchowe mistrza nie zmieniało się jednak niestety w nadmierne dobra materialne. Wynaleziony przez Fenicjan pieniądz bardzo niechętnie wędrował do kieszeni twórcy. Powód był prosty. Aforymy Henryka niektórzy naczelni redaktorzy skłonni byli wyceniać w … centymetrach kwadratowych zajmowanej w gazecie powierzchni, a nie jak produkt literacki. Finansowe efekty podobnej kalkulacji były dla Henia opłakane. A bywały takie chwile, że wisiał nad nim i zakaz publikacji. Bo jak można niebezpiecznie ośmieszać sługi aparatu bezpieczeństwa rządzącej wówczas partii (dla przypomnienia – PZPR) i w aforyźmie pt. „O pewnym donosicielu” wprost stwierdzić: „raz nie doniósł, zesrał się po drodze”.

Twórczość Henryka Jagodzińskiego to kontynuacja dokonań znakomitego satyryka i liryka Stanisława Jerzego Leca, którego aforyzmy znane są daleko poza granicami Polski, podobnie jak i Wiesława Brudzińskiego. Pilni szperacze tej formy literackiej doszukają się aforyzmopodobnych sentencji w twórczości romantyków polskich A. Mickiewicza, J. Słowackiego, Z. Krasińskiego. Mało kto też wie, że i we Frankfurcie nad Menem ukazała się w 1974 roku antologia polskich aforyzmów z ub. wieku pod literacką redakcją satyryków J. A. Marianowicza i R. M. Grońskiego zatytułowana „Denkspiele. Polnische Aphorismen des 20. Jahrhunders”.

Ok. 60 tys. aforyzmów Henryka Jagodzińskiego wydrukowanych w ciągu przeszło pięćdziesięciu lat pracy w ponad 50 czasopismach krajowych i zagranicznych stanowi trwały dorobek w dziejach polskiej aforystyki. Dwa miasta mogą być szczególnie dumne z osoby Henia. Pierwsze to Łódź, w której się urodził 30 września 1928 roku i której to satyryczny dwutygodnik „Karuzela” przez lata ubogacał swymi fraszkami i aforyzmami. Drugie to ukochany przez niego Wrocław, do którego przeniósł się w 1952 roku. Tu też po studiach na Wydziale Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego przez kilka lat nauczał młodzież szkół średnich. Był niekonwencjonalnym zarówno studentem, jak i nauczycielem. Jako student zbierał cięgi w prasie komunizujących studentów za zbyt bujny zarost. Jako nauczyciel zaskoczył wizytatora niezwykłym, jak na matematyka, dowodem na podobieństwo trojkątów: „ Tu jest równo, tam jest równo, czemu by nie miały być podobne?”

Zaskakiwał do końca życia. Najbardziej, gdy dziesięć lat temu, 1 stycznia 2000 roku nagle przeszedł do nieśmiertelności.”..Tysiące nowych nadziei, ale coż termin!

Henryk Jagodziński – Król Cyganerii. Wspomnienie

Tekst: Wojciech W. Zaborowski