Najlepszy dziennikarz Wrocławia

„Gdy branżowy miesięcznik „Press” ogłosił plebiscyt na najlepszego dziennikarza we Wrocławiu, nie mieliśmy wątpliwości, kto będzie zwycięzcą. Bo Marcin Rybak, dziennikarz śledczy działu Wydarzenia naszej gazety, nie ma sobie równych.” I wygrał. Drugie miejsce zajął Jacek Harłukowicz z „Gazety Wyborczej Wrocław”, a trzecia była Sylwia Jurgiel z Radia Wrocław.

Ale to na naszego Marcina głosowało najwięcej dziennikarzy z wrocławskich mediów. – Wzór dziennikarstwa śledczego we Wrocławiu. Bezkompromisowy, merytoryczny, do bólu dokładny – napisali w uzasadnieniu swego werdyktu jurorzy.

Marcin to jeden z najbardziej doświadczonych dziennikarzy naszej gazety. Pierwsze kroki w zawodzie stawiał w latach osiemdziesiątych. Pisał wtedy do młodzieżowych gazetek podziemnych. W 1990 roku, gdy „Gazecie Wyborczej” odbierano znaczek „Solidarności”, napisał do redakcji list. Nie ukazał się, ale Marcin odebrał telefon od redaktora naczelnego. Został dziennikarzem. Zanim zajął się dziennikarstwem śledczym, pisał m.in. o wyższych uczelniach, gospodarce, a nawet rolnictwie. W „Polsce•Gazecie Wrocławskiej” pracuje od sierpnia ubiegłego roku. Gdy przekroczył próg naszej redakcji, wiedzieliśmy, że odtąd zawsze będziemy o krok przed konkurencją.

Potwierdziło się. Po każdym jego materiale śledczym w redakcji rozdzwaniają się telefony. Dzwonią nie tylko Czytelnicy, wstrząśnięci kolejną aferą czy patologią odkrytą przez Marcina. Dzwonią też dziennikarze z innych gazet, stacji radiowych i telewizyjnych, także tych zagranicznych. Dzwonią, prosząc Marcina o radę, podpowiedź, albo chociaż krótką wypowiedź na ich łamach czy antenie.

Od Marcina uczymy się wszyscy. Uczymy się pracowitości, sumienności, dokładności i odpowiedzialności za słowa. Uczymy się też skromności.

– Najbardziej zapadają w pamięć porażki, teksty, których nie potrafiłem napisać, materiały, których nie udało się zebrać i udokumentować, ludzie, których skrzywdziły moje słowa – odparł z właściwą sobie skromnością Marcin, proszony przez miesięcznik „Press” o wskazanie swych sukcesów.

W poniedziałek [15 IX 2008] od współpracowników z działu Wydarzeń dostał wielki tort, górę ulubionej kawy i spory zapas cukru, który kilogramami dosypuje do wszystkiego.

– Dzięki – rzucił skromnie. I wrócił do pracy.

Michał Gigołła, POLSKA•Gazeta Wrocławska 16 IX 2008