Jan Szatsznajder – kolega doskonały

Zawsze był dla mnie miły i koleżeński. Na zaproszenie do programu radiowego, głównie magazynu wojskowego „Na Spocznij”  –  odpowiadał krótko: „będę” i nigdy się nie spóźniał. Rzeczowy, konkretny, jakże trafny w swoich wypowiedziach, zawsze przygotowany do udziału w programach.

Był porucznikiem Wojska Polskiego, żołnierzem II Korpusu. Walczył pod Monte Cassino, ze swoim plutonem wyzwalał Bolonię. W swojej książce „Cichociemni. Z Polski do Polski”  – opisał drogę do Ojczyzny i losy polskich bohaterów w czasie II wojny światowej, którzy desantowani prowadzili walkę z niemieckim okupantem. Rozmowy z Jankiem zapisane na taśmach i jego szlachetne słowa skierowana pod adresem towarzyszy broni znajdują się w zbiorach archiwalnych Polskiego Radia we Wrocławiu. Także zapis wspomnień z jego pogrzebu, który odbył się w pełnej oprawie wojskowej.

 

Dziennikarz Jan Szatsznajder w słynnym Klubie Dziennikarza (vis a vis wrocławskiego PDT-u) przy ulicy Świdnickiej we Wrocławiu miał swój stolik. Kiedy my młodzi wchodziliśmy do klubu, to z wielką estymą patrzyliśmy w kierunku tego stolika. Siadywali tam tylko nasi mędrcy, nestorzy wrocławskiego dziennikarstwa m.in. redaktor Józef Wolny – z Polskiego Radia i redaktor Jan Szatsznajder – z Gazety Wrocławskiej. Józef był miłośnikiem piwa, Jan  zaś „ognistej wody”.

 

Kiedy uznał, że dorosłam już w zawodzie, przeszliśmy na Ty. Byłam tym faktem bardzo onieśmielona. Jego życzliwy stosunek do młodszych dziennikarzy był prawdziwy, przepełniony ojcowską troską – takim go właśnie zapamiętałam.

 

Ola Dankowiakowska-Korman, Polskie Radio Wrocław